-
KDS
Opublikowano: 20 cze 2018 11:21
Forum Związków Zawodowych zabrało głos w sprawie skrócenia czasu pracy z 40 do 35 godzin w tygodniu. Taki pomysł na początku maja 2018 ogłosiła Partia Razem. FZZ zwraca uwagę, że to nie czas pracy, a niskie wynagrodzenie jest przyczyną przepracowania Polek i Polaków.
- Razem na początku maja rozpoczęła zbieranie podpisów pod obywatelskim projektem ustawy o skróceniu czasu pracy. Podobny projekt zgłosiło również Polskie Stronnictwo Ludowe.
- Ich propozycja zakłada, że zamiast 40-godzinowego tygodnia pracy miałby obowiązywać 35-godzinny.
- Teraz stanowisko w tej sprawie przedstawiło Forum Związków Zawodowych. - Systemowe skrócenie czasu pracy powinno iść w parze z realizacją szeregu postulatów płacowych - pisze Dorota Gardias, szefowa FZZ.
Związkowcy podkreślają, że pomysł skrócenia czasu, jakie codziennie spędzają w pracy Polki i Polacy, jest jak najbardziej słuszny. Przywołują wyniki badań OECD, które wskazują na fakt, że jesteśmy jednym z najbardziej przepracowanych narodów w Europie. Przypominają sytuacje, w których w wyniku przepracowania umierali przedstawiciele branży medycznej, pielęgniarki oraz lekarze. Jednak w ich opinii, to nie długi czas pracy jest przyczyną przepracowania.
Gardias nie ukrywa, że cieszy ją fakt, iż politycy znacząco różniących się od siebie środowisk zainteresowali się problemem przepracowania Polek i Polaków. Ma jednak pewne obawy, czy ustawowe skrócenie czasu pracy realnie rozwiąże problem.
- Wysoka średnia liczba przepracowanych przez Polki i Polaków godzin wynika przede wszystkim z niskich wynagrodzeń za pracę wykonywaną przez 8 godzin. Pracujemy dłużej, ponieważ pensja z etatu nie jest wystarczająca do tego, aby godnie żyć. Może się okazać, że pomimo zmian systemowych wciąż będziemy harować tyle samo - pisze szefowa FZZ (pełną treść stanowiska zamieściliśmy w multimediach).
I wskazuje, że we Francji, pomimo 35-godzinnego czasu pracy pracuje się średnio o 109 godzin dłużej rocznie niż Niemczech. - Nie da się w tym miejscu nie przedstawić danych dotyczących płacy minimalnej niektórych państw europejskich. W 2017 roku wynosiła one kolejno we Francji - 1480 euro, w Niemczech - 1498 euro, a w Polsce - 453 euro. Od pierwszych pracowaliśmy średnio o 456 godzin, a od drugich o 565 godzin więcej w ciągu roku - wylicza Gardias.
FZZ w swoim stanowisku przypomina, że w Polsce poziom wynagrodzeń pozostawia wiele do życzenia. W 2017 roku najwięcej pracownic i pracowników (około 70 proc.) zarabiało poniżej tzw. średniej krajowej. Z kolei najczęściej wypłacane wynagrodzenie oscylowało wokół płacy minimalnej. Można mniemać, że w efekcie płace są jeszcze niższe.
Czytaj więcej: OPZZ ma pomysł na skrócenie czasu pracy. Projekt już złożony
Związek zwraca uwagę również na fakt, iż polscy pracownicy pracują ponad siły również w wyniku niepewności zatrudnienia oraz wysokiego uelastycznienia rynku pracy. - Już w pierwszym kwartale 2017 roku odnotowano wzrost liczby samozatrudnionych o około 3 proc., tj. o ponad 29 tysięcy osób. Zapewnienia rządu odnośnie walki z nadużyciami jeśli chodzi o umowy cywilnoprawne również nie przełożyły się na spektakularne zwycięstwa. Polska jest krajem, który pod względem liczby umów czasowych ląduje na niechlubnym szarym końcu. Odsetek takich pracowników jest u nas prawie 3 razy większy od średniej OECD - czytamy w stanowisku.
Jak wskazuje Gardias, systemowe skrócenie czasu pracy powinno iść w parze z realizacją szeregu postulatów płacowych. - W pierwszej kolejności należałoby wprowadzić zasadę, zgodnie z którą minimalna płaca byłaby obligatoryjnie równa połowie przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. Po drugie państwo polskie powinno stać się pracodawcą godnie wynagradzającym przedstawicieli służb publicznych - wskazuje szefowa FZZ. Trzeci element, na jaki zwraca uwagę, to polityka państwa w zakresie walki z nadużyciami umów cywilnoprawnych, a także ze sztucznym samozatrudnieniem.
KOMENTARZE (1)