Przedsiębiorcy obawiają się konkurencji. Przepisy są jednak tak zawiłe, że przybyszów z Chin jest mało.
Polsko-Chińska Izba Gospodarcza szacuje, iż legalny biznes nad Wisłą prowadzi ok. 1 tys. Chińczyków, choć gospodarka potrzebowałaby co najmniej 50 tysięcy pracowitych robotników z Państwa Środka. Chińską inwazję powstrzymują obawy i brak doświadczenia w pokonywaniu poważnych barier językowych czy kulturowych.
Za każde wydane zezwolenie na pracę w RP Chińczyk musi zapłacić 100 złotych, lecz zanim urząd wojewody rozpatrzy wniosek, petent powinien dostarczyć co najmniej kilkanaście zaświadczeń i załączników – od kopii dowodu tożsamości po plik dokumentów od przyszłego pracodawcy z wypisami z rejestrów gospodarczych i zaświadczeniem o niekaralności. Decyzja wojewody poddawana jest potem ocenie w konsulatach RP – od niej zależy decyzja o wydaniu wizy. Dopiero na ten rok resort pracy zapowiada istotne ograniczenie biurokratycznych wymagań.
W pierwszym półroczu 2008 r. wojewodowie wydali zezwolenia na pracę 8154 cudzoziemcom. Chińczycy (697 zezwoleń) uplasowali się na drugim miejscu za Ukraińcami, wyprzedzając Wietnamczyków i Białorusinów. Dwie trzecie zatrudnianych w Polsce w tym roku obywateli Chin to bynajmniej nie fachowcy od budowy stadionów, ale kadra kierownicza i prezesi oraz doradcy zarządów w małych firmach handlowych czy gastronomicznych. Jedynie 135 zezwoleń dostali wykwalifikowani robotnicy. Ale nikt nie ma wątpliwości, iż Chińczyków szybko będzie przybywać. Menedżerowie z Pekinu w większej liczbie zjawią się zapewne w budowanych pod Legnicą komputerowych zakładach informatycznego giganta Lenovo czy jako efekt inwestycji Huawei – producenta telefonów bezprzewodowych.
Firma K&K Selekt z Rzeszowa ściąga już na zlecenie producentów konstrukcji stalowych kilkudziesięciu chińskich spawaczy. – Sprawa wysokości wynagrodzeń przestaje być w kalkulacjach przedsiębiorców kwestią pierwszoplanową. Chodzi o zdobycie wysoko kwalifikowanych specjalistów – mówi Katarzyna Kordoń, prezes K&K Selekt. Rzeszowska spółka twierdzi, że tylko w ciągu ostatnich sześciu miesięcy oczekiwania płacowe poszukiwanych na rynku fachowców z Chin wzrosły nawet o kilkadziesiąt procent. Dziś trudno będzie skusić Chińczyka, specjalistę w zawodzie, do przyjazdu do Polski zarobkami poniżej tysiąca dolarów miesięcznie.
– Każdy pracodawca, który decyduje się na zatrudnienie cudzoziemców, powinien oferować warunki pracy takie, jakie mają polscy robotnicy – zastrzega Marcin Kulinicz, naczelnik w Departamencie Migracji Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Dodaje, że podobnie jest z całymi firmami: chińskie spółki na polskim rynku nie mogą być faworyzowane (np. w przetargach), bo zabrania tego Światowa Organizacja Handlu.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Polsce nie grozi zalew azjatyckiej siły roboczej