×

Subskrybuj newsletter
pulshr.pl

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Podaj poprawny adres e-mail
  • Musisz zaznaczyć to pole
Barometr wyborczy 2024. Odpowiedz na pytania i sprawdź, z którą partią jest ci po drodze

Maciej Witucki: Urzędy nie nadążają z zezwoleniami na pracę dla cudzoziemców

Nowe przepisy dotyczące zatrudniania cudzoziemców idą w dobrym kierunku, ale kłopoty z ich implementacją wydłużyły kolejki do urzędów wydających zezwolenia – mówił w rozmowie z PulsHR.pl Maciej Witucki, prezes Work Service.

Maciej Witucki: Urzędy nie nadążają z zezwoleniami na pracę dla cudzoziemców
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 23 września 2022
  • Nowe przepisy dotyczące zatrudnienia cudzoziemców wydłużyły kolejki po zezwolenia na pracę, chociaż zawierają korzystne zapisy.
  • Administracja nie jest z powodu braków kadrowych przygotowana na obsłużenie rosnącej liczby wniosków.
  • Dobrym pomysłem byłoby wprowadzenie listy branż, które mają szczególnie duże luki w zatrudnieniu i wprowadzeniu dla nich ułatwień w zatrudnianiu cudzoziemców.


Od nowego roku zmieniły się przepisy dotyczące zatrudniania cudzoziemców. Czy z punktu widzenia pracodawców to ułatwienie, czy utrudnienie?

Na razie proces uzyskiwania zezwoleń na pracę cudzoziemców trochę się wydłużył. I nie jest to wina samych przepisów, bo te idą w dobrym kierunku. Pojawiły się nowe, dobre – przynajmniej w teorii - rozwiązania, takie jak cyfrowe przetwarzanie wniosków, nowy system informatyczny. Trudno to krytykować. Natomiast kłopoty pojawiły się przy implementacji nowych regulacji w regionach. Po pierwsze – przynajmniej na razie – są różne interpretacje nowych przepisów. Po drugie mamy też do czynienia z pewnym skomplikowaniem procesu wydawania zezwolenia.

Zobacz też:Ukraińcy w co drugiej dużej firmie. To ciągle za mało

Dotychczas obowiązywał system „papierowy” – tzn. przychodziliśmy do urzędu z papierowym dokumentem, uzyskiwaliśmy na nim stosowną pieczątkę i pracownik z zagranicy otrzymywał zaświadczenie, na podstawie którego mógł podjąć pracę. Co więcej, można było załatwić te formalności, kiedy ten potencjalny pracownik przebywał jeszcze na Ukrainie. Dzisiaj ten potencjalny pracownik musi przyjechać do Polski i dopiero wówczas rozpoczynamy cały proces uzyskiwania zezwolenia – dokument, który złożyliśmy, musi zostać wprowadzony do systemu, potem system to przetwarza, potem na powrót drukuje…. W zależności do regionu ta procedura może trwać tydzień, a może i pięć lub nawet sześć tygodni.

Są nawet ekstremalne przypadki urzędów, których szef obwieszcza: mam tylko dwóch pracowników, którzy mogą poświęcić sześć godzin dziennie na pracę nad wnioskami. A jest ich tyle, że w naszym urzędzie będzie to trwało np. pięć miesięcy. I nie doszukuję się w tym złej woli, to po prostu brak mocy przerobowych. Można powiedzieć, że brak rąk do pracy objął również urzędy pracy i inne instytucje wydające zezwolenia na pracę cudzoziemców.

zobacz też:Składki emerytalne: Ukraińcy uratują polski ZUS?

To jest oczywiście spowodowane też tym, że liczba obcokrajowców chcących zaistnieć na polskim rynku pracy bardzo szybko rośnie, natomiast administracja nie jest do tego przygotowana i nie nadąża – podkreślam, bez złej woli – z odpowiedzią na to zapotrzebowanie. Tyle że stawka jest wysoka, bo – tak jak w branży budowlanej – w grę wchodzi możliwość realizacji kontraktów za dziesiątki miliardów złotych.

Sam sektor budowlany potrzebuje dziesiątki tysięcy pracowników. Czy Ukraiński rynek pracy jest w stanie zaspokoić ten popyt, czy należałoby się zacząć rozglądać za pracownikami z innych krajów? A jeśli tak, to z jakich?

Ukraina wciąż jest kierunkiem, z którego będziemy pozyskiwać zdecydowaną większość potrzebnych nam pracowników. I będzie nim jeszcze przez długi czas. Pojawiają się jednak nowe ciekawe kierunki. Na przykład teraz mamy rosnącą liczbę pracowników przyjeżdżających z Nepalu. Na pierwszy rzut oka brzmi to bardzo egzotycznie, ale to bardzo interesująca propozycja. Nepalczycy to nacja, która od zawsze, trochę podobnie jak Polacy, podróżuje po całym świecie „za chlebem”. Są więc dobrze zmotywowani, co z reguły oznacza co najmniej zadowalającą produktywność. A mają i inne atuty. To pracownicy anglojęzyczni. Rzecz nie bez znaczenia, bo mamy klientów, którzy już sygnalizują nam, że łatwiej im się porozumieć z Nepalczykiem niż Ukraińcem, bo np. procedury w firmie mają opisane po polsku i po angielsku. Ponadto to doświadczeni pracownicy. Jeżeli np. szukamy spawacza, to wśród Nepalczyków stosunkowo dużo będzie takich, którzy pracowali na wielu budowach od Korei Południowej poprzez Dubaj, aż po Indie.

Innym ciekawym kierunkiem jest Wietnam, skąd też wielu pracowników ze stosunkowo wysokimi kwalifikacjami chętnie zatrudniłoby się w innych krajach, w tym w Polsce. Tu jednak zderzamy się z kolejnym „wąskim gardłem”. O ile wiem, w naszej ambasadzie w tym kraju mamy tylko dwóch konsulów. W związku z czym wolumen wiz, który może być wydawany przez ambasadę, jest nieproporcjonalnie mały w stosunku do potrzeb polskiego rynku pracy.

Może zatem zamiast wybierać kraje, z których pozyskujemy pracowników, należałoby wytypować branże, do których chcemy ich pozyskiwać bez względu na kraj pochodzenia?

Taki pomyśl już się pojawił. Pojawił się bodajże taki zapis w projekcie zmiany ustawy o cudzoziemcach. W założeniu byłaby to regulacja trochę podobna do systemu niemieckiego – mają być wymienione branże, dla których będą wprowadzone ułatwienia przy uzyskiwaniu zezwoleń na pracę dla cudzoziemców, które dotyczyłyby nie tylko – tak jak dzisiaj - obywateli Ukrainy i Białorusi. To byłoby bardzo dobre rozwiązanie, z pewnością skorzystałyby na tym takie branże jak właśnie borykająca się z kłopotami z pozyskaniem pracowników branża budowlana.

Byłoby to też rozwiązanie potrzebne, bo może się okazać, że miliardy złotych, które mamy na inwestycje, są nie do wydania. Nie możemy marzyć, że problemy rynku pracy rozwiążą się same. Na budowy nie wejdzie jutro armia robotów, które zastąpią pracowników. Nie ma co liczyć na masowy powrót naszych rodaków z Wielkiej Brytanii. Nie mamy też setek tysięcy Polaków w Kazachstanie, których moglibyśmy sprowadzić. Realistycznie patrząc, szersze otwarcie na cudzoziemców jest jedynym rozwiązaniem problemu. Jesteśmy w pozytywny sposób skazani na obcokrajowców. Oni są gotowi u nas pracować. Nasze pensje są atrakcyjne dla bardzo wielu nacji.

Jest jeden aspekt – pracownicy z zagranicy przyjeżdżają do nas na stosunkowo krótki okres, a płacą u nas składki na ZUS. Z moich bardzo zgrubnych szacunków wynika, że jeśli mamy w Polsce 400 tys. Ukraińców i przyjmując, że każdy z nich zarabia płace minimalną – a tak wcale być nie musi - to do budżetu ZUS trafia dodatkowo 2 mld zł rocznie. To plus dla naszej gospodarki i systemu ubezpieczeń społecznych.

Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

PODOBAŁO SIĘ? PODZIEL SIĘ NA FACEBOOKU

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Maciej Witucki: Urzędy nie nadążają z zezwoleniami na pracę dla cudzoziemców
Dodając komentarz, oświadczasz, że akceptujesz regulamin forum

Nie przegap żadnej nowości!

Subskrybuj newsletter PulsHR.pl