Do 2004 r., zanim weszliśmy do UE, Fakro rozwijało się bardzo dynamicznie. Gdy weszliśmy do UE, Velux przez swoje nieuczciwe działania praktycznie zablokował nasz dalszy rozwój, jeśli chodzi o okna dachowe - mówi w rozmowie z WNP.PL Ryszard Florek, prezes Fakro. Sprawa została zgłoszona do Komisji Europejskiej, ale od kilku lat stoi w miejscu. - Zamiast korzystać z dobrodziejstw UE, dostajemy od niej w łeb - dodaje prezes Fakro.
- Według Ryszarda Florka, prezesa firmy Fakro, która zajmuje się produkcją okien dachowych, duński Velux - poprzez nieuczciwe praktyki - blokuje rozwój firmy.
- W jego opinii gdyby Fakro rozwijało się tak jak wcześniej, dziś konkurowałoby z Veluxem jak równy z równym i zatrudniało nie 3 tys. osób, a 8 tys.
- Wszyscy pracownicy zarabialiby też więcej. - Gdyby nie było nieuczciwych praktyk ze strony Veluxa, pensje pracowników Fakro byłyby o 30-40 proc. wyższe niż dzisiaj - mówi Ryszard Florek.
Twierdzi pan, że firma Velux stosuje praktykę nieuczciwej konkurencji. Velux natomiast mówi, że to nieprawda i że Fakro dezinformuje opinię publiczną. O co tak naprawdę chodzi?
- Mamy wiele prawomocnych wyroków sądu, które potwierdzają nieuczciwe praktyki ze strony firmy Velux. Stosuje ona ponad 20 zakazanych prawem praktyk w walce z Fakro. Takie praktyki, jak zaniżanie cen może zbadać Komisja Europejska, ale tu sprawa od pięciu lat stoi w miejscu. Natomiast inne sprawy, które nadają się do sądu konkurencji, zgłaszamy i te procesy wygrywamy. Niedawno Sąd Najwyższy prowadził sprawę naszego dystrybutora, który sprzedawał nasze produkty w Polsce i uznał, że Velux postępuje nieprawidłowo. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny, ale inny nie będzie. W Niemczech również wygraliśmy wiele spraw związanych z nadużywaniem prawa patentowego. Nieuczciwych praktyk ze strony Veluxa jest naprawdę wiele.
Jakie są te najważniejsze?
- Stosowanie drapieżnych cen. Velux sprzedaje swoje produkty po cenach poniżej wszystkich kosztów. Do 2004 r., czyli do momentu wejścia do Unii Europejskiej, w krajach Europy Środkowo-Wschodniej byliśmy znaczącym graczem, z pozycją rynkową w granicach 30 proc. I na tych rynkach Velux zaniża ceny i sprzedaje poniżej kosztów produkcji. Natomiast na tych rynkach, na które nam trudno wejść, jak Niemcy czy Francja, sprzedaje po bardzo wysokich cenach. Tam zarabia, a tu dopłaca, żebyśmy my nie mieli sprzedaży.
Druga sprawa jest taka, że Velux wprowadził na rynek siostrzaną markę RoofLite, która na Węgrzech produkuje tanie okna dachowe i ta firma sprzedaje swoje produkty po cenach o 40 proc. niższych niż Velux. To nie jest uczciwa konkurencja, tylko próba zamykania Fakro kolejnych dróg rozwoju poprzez oferowanie niezwykle tanich produktów. Zresztą nie tylko Fakro. W ciągu ostatnich 25 lat z rynku okien dachowych w Europie zniknęło kilkunastu producentów, a nie pojawił się ani jeden nowy. Velux jest absolutnym monopolistą na tym rynku, jeśli chodzi o zyski.
Liczy pan na to, że Komisja Europejska w końcu coś z tym zrobi?
- Nie wierzę w to, ponieważ to nie jest w interesie zachodnich koncernów. Sprawa czeka już na swoje rozstrzygnięcie wiele lat i nic się w tym zakresie nie dzieje, jest zamiatana pod dywan. Zamiast korzystać z dobrodziejstw UE, to dostajemy od niej w łeb. Nie dość, że prawo unijne nie działa, to jeszcze dodatkowo ogranicza działanie prawodawstwa polskiego. Fakt, że sprawa jest w KE, blokuje możliwość podejmowania działań przez UOKiK. Z prawnego punktu widzenia, jeśli nie ma oficjalnej decyzji Komisji Europejskiej w odniesieniu do naszej skargi - jej odrzucenia lub przyjęcia - sprawą nie może zająć się polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Niestety Unia Europejska nie jest dla wszystkich taka sama. Ona jest dla krajów Europy Zachodniej, a Europa Środkowo-Wschodnia ma być skolonizowana.
Jak cała ta sytuacja z Veluxem odbija się na pańskim biznesie?
- Do 2004 r., zanim weszliśmy do UE, Fakro rozwijało się bardzo dynamicznie. Kiedy weszliśmy do UE, Velux przez swoje nieuczciwe działania praktycznie zablokował nasz dalszy rozwój, jeśli chodzi o okna dachowe. My oczywiście sobie radzimy, rozwijamy nowe produkty, jak okna pionowe czy schody strychowe, ale działania Veluxa utrudniają nam dostęp do najbogatszego z rynków - rynku europejskiego. Gdybyśmy się rozwijali tak jak wcześniej, dziś konkurowalibyśmy z Veluxem jak równy z równym. Zatrudnialibyśmy też o wiele więcej osób.
O ile?
- Myślę, że stworzylibyśmy 5 tys. nowych miejsc pracy. Dziś zatrudniamy 3 tys. osób. Gdyby nie sprawa z Veluxem, moglibyśmy mieć w sumie 8 tys. pracowników.
Ale Velux też zatrudnia. W Polsce ok. 3,5 tys. osób.
- Velux się chwali, że tworzy miejsca pracy, ale proszę zauważyć, jakie są to miejsca pracy. To montownie. Tymczasem chodzi o to, aby w Polsce była innowacyjność, aby ludzie mieli szanse na ciekawe kariery, na rozwój, dobre zarobki. Nie zawsze chodzi zatem tylko o liczbę miejsc pracy, ale też o ich jakość. My natomiast jesteśmy jedną z najbardziej innowacyjnych firm w Polsce, mamy ponad 150 patentów, super produkcję. Moglibyśmy też płacić więcej, gdyby nie cała sprawa z Veluxem.
Czytaj też: Velux odpowiada Fakro: Wspieramy rozwój polskiej produkcji. Zatrudniamy 3,5 tys. Polaków
To znaczy?
- Przed wejściem do UE nasi pracownicy zarabiali 20 proc. więcej niż średnia w regionie. Obecnie zarabiają na poziomie średniej sądeckiej. Gdyby nie było nieuczciwych praktyk ze strony Veluxa i Fakro rozwijałoby się w swoim dotychczasowym tempie, pensje pracowników byłyby o 30-40 proc. wyższe niż dzisiaj. Nie mamy jednak szans konkurować na rynku z graczem, który łamie prawo. A szkoda, bo Polacy chcą więcej zarabiać i zasługują na to.
Nie jest jednak aż tak źle, aby planował pan ograniczać zatrudnienie?
- Nie, ponieważ, tak jak wspomniałem, staramy się rozwijać w innych obszarach. Produkujemy okna pionowe i schody strychowe. Nie ma wzrostu, jeśli chodzi o okna dachowe, ale na innych produktach są. Oczywiście zwolnienia się zdarzają, gdy ktoś się nie sprawdza albo ktoś znajduje sobie inną pracę, np. bliżej miejsca zamieszkania. Rotacja jest zawsze, w każdej firmie.
To już ostatnie pytanie - kiedy ostatnio rozmawialiśmy, planował pan zamknięcie produkcji w Chinach i przeniesienie jej do Polski. Coś się wydarzyło w tym zakresie?
- My tam nie mieliśmy fabryki, tylko montownię na potrzeby rynku chińskiego. I nie tyle przenieśliśmy ją do Polski, co po prostu ją zlikwidowaliśmy i teraz wysyłamy okna do Chin z Polski. Tam nie było dużo tych okien składanych - w granicach 5 proc. tego, co produkujemy w Polsce.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Ryszard Florek, Fakro: Gdyby nie spór z Veluxem, zatrudnilibyśmy 5 tys. osób