Władze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, z prezesem Cezarym Kaźmierczakiem na czele, odpowiedziały na list otwarty współzałożyciela i niedawno odwołanego wiceprezesa organizacji Tomasza Pruszczyńskiego. Były wiceprezes zarzucił Kaźmierczakowi uczynienie ze związku „maszynki do robienia pieniędzy”, nepotyzm oraz brak transparentności finansowej. – Jego zaangażowanie w pracę zarządu było absolutnie niewystarczające – tłumaczą usunięcie Pruszczyńskiego ze stanowiska władze ZPP.
- Świeżo odwołany wiceprezes ZPP Tomasz Pruszczyński wzywa w liście otwartym szefa organizacji Cezarego Kaźmierczaka, by podał się do dymisji.
- Zarzuca mu m.in. przekształcenie ZPP w „maszynkę do robienia pieniędzy”, nepotyzm i brak transparentności finansowej.
- Zarzuty Tomasza Pruszczyńskiego to „insynuacje, absurd” – odpowiada Kaźmierczak.
- Jego żądania finansowe nie zostały spełnione i dostał jakiegoś szału – dodaje prezes ZPP.
9 sierpnia rada nadzorcza Związku Przedsiębiorców i Pracodawców odwołała z funkcji wiceprezesa Tomasza Pruszczyńskiego. Jego zdaniem stało się to „bez podania konkretnej przyczyny i bez możliwości obrony”, a napięta sytuacja wobec jego osoby utrzymywała się od dwóch miesięcy, kiedy „zaczął zadawać trudne pytania”, m.in. o finanse ZPP.
Reakcją Tomasza Pruszczyńskiego na odwołanie z funkcji był list otwarty do Cezarego Kaźmierczaka, w którym wzywa prezesa do dymisji. Były wiceprezes zarzuca Kaźmierczakowi uczynienie ze Związku „maszynki do zarabiania pieniędzy”. - Może byłoby to i dobre, gdyby przeznaczane były one na cele statutowe, a nie trafiały w dużej skali do Twojej i Marcina Nowackiego (drugiego wiceprezesa) kieszeni, za pośrednictwem faktur poza podstawowym wynagrodzeniem członka zarządu – pisze Pruszczyński.
Czytaj też: Dolny Śląsk liderem rynku pracy
Jego zdaniem wynagrodzenia Cezarego Kaźmierczaka i Marcina Nowackiego wraz z fakturami wystawianymi na swoje działalności to znaczący koszt ZPP. Pruszczyński szacuje je na około 30 proc. przychodu ZPP, zarobki Kaźmierczaka szacuje na 0,5-1 mln zł rocznie.
Odwołany wiceprezes dodaje, że kiedy poprosił o szczegółowe zestawienia na temat finansów ZPP, spotkał się z „blokadą informacji”.
W liście otwartym pojawiają się także oskarżenia o nepotyzm. W opinii Tomasza Pruszczyńskiego Kaźmierczak bez zgody zarządu zatrudnił swoją żonę w ZPP.
- Wcześniej było ustalane, kogo zatrudniamy, cały zarząd wiedział szczególnie o ważniejszych stanowiskach. Takie decyzje były ustalane demokratycznie. Ostatnio zrobił się z ZPP prywatny folwark – mówi w rozmowie z WirtualneMedia.pl były wiceprezes ZPP.
Tomasz Pruszczyński zwraca się także do rady nadzorczej ZPP o audyt finansowy za lata 2015, 2016, 2017 i 2018, zbadanie rzeczywistych zarobków członków zarządu ZPP, włączając w to jego osobę i upublicznienie go, aby oczyścić związek.
- W razie nieprawidłowości (należy - red.) oczywiście wybrać nowy zarząd. Tak według mnie powinno się robić samooczyszczenie organizacji i mam nadzieję, że nawet przy tak kryzysowej sytuacji będziemy jako ZPP przykładem dla innych – pisze w liście otwartym Tomasz Pruszczyński.
„Jego żądania finansowe nie zostały spełnione, dostał szału”
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) zapewnia w oświadczeniu, że odwołanie Tomasza Pruszczyńskiego było „przemyślaną i odpowiedzialną decyzją”. - Jego zaangażowanie w pracę zarządu było absolutnie niewystarczające przy tak dynamicznie rozwijającej się działalności Związku – podkreślają podpisani pod oświadczeniem Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP oraz Robert Gwiazdowski, przewodniczący rady nadzorczej ZPP.
Cezary Kaźmierczak wyjaśnia w rozmowie z WNP.PL, że Tomasz Pruszczyński, „w ogóle nie uczestniczył w pracach zarządu”. – Ten stan fikcyjny był utrzymywany przez jakiś czas z tego powodu, że on był współzałożycielem ZPP – dodaje prezes ZPP.
ZPP oświadcza ponadto, że zarzuty stawiane przez Tomasza Pruszczyńskiego nie mają żadnego pokrycia w faktach. - Nie mamy prawa nadużywać zaufania naszych członków i wypłacać wynagrodzenia osobie nie wywiązującej się należycie ze swojej pracy, a zgłaszającej jedynie rosnące i agresywne roszczenia finansowe. ZPP nie ma żadnych zobowiązań finansowych wobec Tomasza Pruszczyńskiego – czytamy w oświadczeniu.
Czym były „rosnące i agresywne roszczenia finansowe”? – On nie rozumie różnicy pomiędzy organizacją społeczną, jaką jest ZPP, a spółką kapitałową. Domagał się udziałów w zyskach, nikt u nas nie otrzymuje udziałów w zyskach. Jego żądania finansowe nie zostały spełnione i dostał jakiegoś szału – wyjaśnia dla WNP.PL Cezary Kaźmierczak. – To ciekawe, bo dziś przedstawia nas jako najgorszych, ale strasznie walczył do końca, by tym najgorszym pozostać – dodaje.
Jak zapewnia ZPP, finanse związku są w pełni przejrzyste, sprawozdania finansowe prezentowane są na walnych zgromadzeniach członków, dostępne w Krajowym Rejestrze Sądowym. Działalność zarządu ZPP była każdorazowo zatwierdzana absolutorium. Zarówno płace zarządu, jak i cała struktura wynagrodzeń jest szczegółowo opisana, a wszystko odbywa się zgodnie z przepisami prawa, uchwałami rady nadzorczej i zarządu.
Cezary Kaźmierczak dodaje, że w tej sytuacji wychodzi na to, że ZPP broni Tomasza Pruszczyńskiego „przed nim samym”. – Wysuwa jakieś oskarżenia, a przecież jako jeden z członków zarządu podpisywał umowy dotyczące wynagrodzeń i nigdy nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń w tym zakresie – zwraca uwagę prezes ZPP. – Warunki mojego wynagrodzenia on podpisywał, więc nie wiem, o co mu chodzi – dodaje Kaźmierczak.
Na pytanie o wynagrodzenie, prezes ZPP odpowiada, że ZPP nie jest spółką publiczną i zarobki nie są ujawniane. – 0,5-1 mln rocznie? Chciałbym tyle zarabiać – kwituje Cezary Kaźmierczak.
Zarzuty o nieprzeznaczaniu odpowiednio dużych kwot na cele statutowe ZPP Kaźmierczak nazywa „bzdurami”. – Proszę wejść na naszą stronę internetową i zobaczyć, ile rzeczy publicznych robimy. Pod tym względem nikt nie jest bardziej aktywny niż my - podkreśla prezes ZPP.
Prezes ZPP odpowiada też na zarzuty o nepotyzm i podejrzenia, że jego żona została zatrudniona w Związku bez zgody zarządu. – Iwona była pierwszym pracownikiem ZPP przez pół roku, organizowała ZPP. Nie jest zatrudniona w związku, tylko wykonuje dla związku prace redakcyjne, redaguje nasze raporty. Nie z tego względu, że jest moją żona, tylko że jest specjalistką w tej dziedzinie – wyjaśnia Cezary Kaźmierczak.
KOMENTARZE (2)
Do artykułu: Awantura w Związku Przedsiębiorców i Pracodawców