Polscy pracownicy, którzy porzucają pracę na Wyspach, nie wesprą naszych firm. Wielu z nich leci wprost do Norwegii.
Wielu z nich zatrudnienie mogłoby znaleźć od ręki. Mimo zachęt w postaci wyższych płac, dowozu do zakładu firmowym samochodem czy nawet zakwaterowania w hotelach robotniczych, wiele z tych osób po prostu nie kwapi się do podjęcia pracy.
Pracodawcy mieli nadzieję, że w związku z coraz słabszym kursem funta i zapowiedziami recesji część Polaków wróci do kraju z Wielkiej Brytanii i Irlandii. Agencje zatrudnienia od kilku miesięcy odnotowywały coraz więcej takich przypadków. Na drodze do powrotu do ojczyzny stają jednak Skandynawowie, którzy oferują znacznie lepsze zarobki niż polskie firmy, ulgi podatkowe, a nawet mieszkania.
- Skandynawia to teraz najlepszy rynek dla agencji pośrednictwa zatrudnienia, ale i dla pracowników. Organizujemy już przerzuty polskich pracowników, którzy chcą zmienić pracę na lepiej płatną. Lecą z Londynu, Dublina czy Amsterdamu prosto do Norwegii czy Danii - mówi Kajetan Słonina, prezes firmy Active Plus, którą właśnie przejął międzynarodowy gigant - agencja zatrudnienia Randstad. Z jego obserwacji wynika, że także z Holandii Polacy zaczynają wyjeżdżać.
- Rachunek jest prosty. Tam dostają 8-14 euro za godzinę, a stawki w Skandynawii to już 14-28 euro - dodaje Kajetan Słonina. Dlatego polski oddział Randstadu planuje wykorzystać doświadczenia Active Plus i z wysyłania pracowników za granicę uczynić jeden z głównych kierunków rozwoju firmy.
Także przedstawiciele polskiego oddziału firmy Manpower spotykają się ostatnio z podobnym zjawiskiem. - Polacy z Anglii i Irlandii, którzy za naszym pośrednictwem szukają nowej pracy, przestają się interesować polskimi ofertami, gdy tylko mają możliwość wyjazdu do Norwegii - mówi Justyna Swarcewicz, odpowiedzialna w Manpower za rekrutację pracowników do pracy za granicę.
- Norwegia buduje się w zawrotnym tempie i to rękami Polaków. Nie zawsze udaje nam się zrekrutować wystarczającą liczbę Polaków w kraju i za granicą, dlatego nawiązaliśmy współpracę z rumuńskim partnerem i za naszym pośrednictwem wysyłamy osoby z tego kraju do Skandynawii - mówi Kajetan Słonina. Dodaje, że Dania, by zachęcić do migracji zarobkowej, wprowadziła odliczenia od podatków kosztów podróży do pracy z ojczystego kraju.
Tymczasem z polską migracją zarobkową "przeprasza się" Francja. Dopiero w lipcu, cztery lata po naszym wejściu do Unii Europejskiej, chce otworzyć przed nami swój rynek (i przed innymi "nowymi" członkami UE). Zapowiedział to wczoraj podczas wizyty w Polsce prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Zaproszenie jest już za mało atrakcyjne, o czym otwarcie mówi resort pracy, twierdząc, że nie będzie miało widocznych skutków ekonomicznych. Wcześniej do walorów Polaków musieliśmy przekonywać Francuzów plakatami z seksownym hydraulikiem i pielęgniarką, którzy zapraszali do Polski.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Polacy z Anglii jadą prosto do Skandynawii