Do 1126 zł ma wzrosnąć w przyszłym roku minimalne wynagrodzenie w Polsce. Taką decyzję ma podjąć Rada Ministrów prawdopodobnie już na najbliższym posiedzeniu 21 sierpnia.
To najwyższy wzrost płacy minimalnej, jaki kiedykolwiek udało się wynegocjować związkowcom. - Nie ma jeszcze porozumienia na piśmie - zastrzega Jerzy Langer, wiceszef komisji kadrowej NSZZ "S", który uczestniczył we wtorkowym spotkaniu z premierem oraz wicepremierem Przemysławem Gosiewskim.
Wicepremier Gosiewski potwierdza w dzienniku: - Zdecydowaliśmy, że minimalna płaca wzrośnie do 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Trwają prace nad kształtem rozporządzenia w tej sprawie.
Tegoroczna płaca minimalna (936 zł) stanowi ok. 35,8 proc. szacowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej (2616 zł). Ale nawet jej wzrost do 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia nie zadowoli związkowców. Jak informuje na swojej stronie internetowej "S", zdaniem unijnych ekspertów wynagrodzenie godziwe powinno kształtować się na poziomie ok. 68 proc. płacy przeciętnej w danym kraju - czytamy w "GW".
Zdaniem Jana Rutkowskiego, głównego ekonomisty Banku Światowego w regionie Europy Środkowo-Wschodniej, podwyżka płacy minimalnej do 40 proc. średniej krajowej nie powinna jeszcze wpłynąć negatywnie na rynek pracy i w obecnej sytuacji gospodarczej będzie miała raczej efekt marginalny.
- Jest ogromne zapotrzebowanie na pracowników. W okresie boomu gospodarczego to naturalne, że gdy rosną płace, wzrasta i płaca minimalna. Gorzej, jeśli okres koniunktury mija. Wtedy wysoka płaca minimalna może przyczynić się do bezrobocia - mówi "Gazecie Wyborczej" Rutkowski.
Według Rutkowskiego skutki zbyt wysokiej podwyżki płacy minimalnej mogłyby dotknąć w pierwszej kolejności najmniej wykwalifikowanych pracowników na terenach najsłabiej rozwiniętych. - Część z pracodawców mogłoby po prostu nie chcieć ich zatrudnić ze względu na brak odpowiednich kwalifikacji i zbyt niską wydajność pracy - tłumaczy Rutkowski.